...zadała to pytanie, podchodząc ze swoim towarzyszem. Chwiejny krok i porażony z lekka aparat mowy wskazywały na spożycie napojów rozweselających. W dużej ilości. "Super, jeszcze tylko pijanej pary mi tu brakowało... Tu, w mojej samotni" pomyślałam upajając się widokiem, depresyjną playlistą w słuchawkach i tytoniowym dymem, który akurat leniwie opuszczał z wolna moje płuca.
Ja: Lubię tu siedzieć, zwłaszcza jak mi źle. To moje ulubione miejsce w tym mieście. Tu mogę pomyśleć i pobyć chwilę sama- podkreśliłam to ostatnie, żeby delikatnie dać do zrozumienia, że byłoby świetnie, gdyby tak pozostało.
Diana: Super, to posiedzimy tu z tobą. Co Cię trapi?
W mojej głowie burdel gorszy niż w damskiej torebce a ta się w psychologa chce bawić? No ale zostali, na początku bardzo sceptycznie podchodziłam do ich towarzystwa, nie chciałam się zwierzać dwójce nieznajomych. Od słowa do słowa było mi jednak coraz lepiej. Patrząc na to teraz, mogę w pełni potwierdzić jej słowa, iż "jesteśmy takimi aniołkami, widocznie mieliśmy się tu zjawić, żeby z Tobą porozmawiać". Dowiedziałam się o nich tego, czego większość dobrych znajomych nigdy by mi nie opowiedziała. Spotkanie z nieznajomymi aniołkami okazało się lecznicze. W końcu powiedziałam, co mnie trapi. Diana wypowiedziała na głos to, czego ja bałam się przed sobą przyznać. Zabolało jeszcze bardziej, przebiła mi serce długą włócznią, którą zowią "prawda", ale o dziwo sprawiła, że znalazłam w sobie siłę, by pogodzić się z tym cholernym kijem w pikawce.
Skąd wiem, że jestem silniejsza? Żadnej, absolutnie żadnej szramy na nadgarstku. Żadnej pieprzonej strużki ciepłej krwi spływającej na podłogę i uderzającej w nią z niemym trzaskiem. To stara ja, ona ma już nie wracać...
Niestety silniejsza nie znaczy pozbawiona strachu. Przeraża mnie wiele rzeczy. Samotność, bezsilność, beznadziejność.
Ja: Lubię tu siedzieć, zwłaszcza jak mi źle. To moje ulubione miejsce w tym mieście. Tu mogę pomyśleć i pobyć chwilę sama- podkreśliłam to ostatnie, żeby delikatnie dać do zrozumienia, że byłoby świetnie, gdyby tak pozostało.
Diana: Super, to posiedzimy tu z tobą. Co Cię trapi?
W mojej głowie burdel gorszy niż w damskiej torebce a ta się w psychologa chce bawić? No ale zostali, na początku bardzo sceptycznie podchodziłam do ich towarzystwa, nie chciałam się zwierzać dwójce nieznajomych. Od słowa do słowa było mi jednak coraz lepiej. Patrząc na to teraz, mogę w pełni potwierdzić jej słowa, iż "jesteśmy takimi aniołkami, widocznie mieliśmy się tu zjawić, żeby z Tobą porozmawiać". Dowiedziałam się o nich tego, czego większość dobrych znajomych nigdy by mi nie opowiedziała. Spotkanie z nieznajomymi aniołkami okazało się lecznicze. W końcu powiedziałam, co mnie trapi. Diana wypowiedziała na głos to, czego ja bałam się przed sobą przyznać. Zabolało jeszcze bardziej, przebiła mi serce długą włócznią, którą zowią "prawda", ale o dziwo sprawiła, że znalazłam w sobie siłę, by pogodzić się z tym cholernym kijem w pikawce.
Skąd wiem, że jestem silniejsza? Żadnej, absolutnie żadnej szramy na nadgarstku. Żadnej pieprzonej strużki ciepłej krwi spływającej na podłogę i uderzającej w nią z niemym trzaskiem. To stara ja, ona ma już nie wracać...
Niestety silniejsza nie znaczy pozbawiona strachu. Przeraża mnie wiele rzeczy. Samotność, bezsilność, beznadziejność.
Jezu Artur, Ty znowu tutaj?
Sio!
Następnym razem historia o tym, jak to wybrałyśmy się z K. do Anglii i zamiast pracy trwającej 2 miesiące miałyśmy 2 tygodnie wakacji życia.
Będzie wesoło, stać mnie i na to, a co!
Będzie wesoło, stać mnie i na to, a co!
Póki co spadam,
ciao!





